Najnowsze wpisy, strona 1


wrz 12 2004 Kodeks honorowy Koraceli
Komentarze: 0

Biale promienie slonca powoli oswietlaly moj pokoj.Ptaki zaczely spiewac kiedy to zadzwonil budzik.Byla juz 7 rano a ja ciagle nie moglem usnąc.Wstalem energicznie i ruszylem w strone kuchni.Rodzice juz byli na nogach i pijąc kawe wpatrywali sie w moja postac.

-Dobrze spales synu? - spytal ojciec

-Tak tato bardzo dobrze mi sie spalo - sklamalem obojętnie

Chwycilem za kubek i zaczalem sobie nalewac kawy gdy to tata wstal i szybkim krokiem podszedl do mnie

-Co to jest na twojej ręce?czy ja o czyms nie wiem? -krzyknal

Popatrzylem na reke ze zdziwieniem i zobaczylem dziwy tatuaz w okolicy wierzchniej części mojej dloni.Mial kształt szmaragdu i wygladal jakby byl wypalony.Kontury kamienia byly czarno-zielone.

-Tato to,to tylko taki maly tatuaz zrobiony pisakiem - jękając powiedzialem

-Nalepka? i myslisz ze mnie takim wytlumaczeniem nabierzesz? marsz do swojego pokoju -odpowiedzial

Wzialem kawe w kubku i poszlem do swojego pokoju.Po wejscu usiadlem na krzesle i wnikliwie zaczalem badac moj nowy tatuaz.Wtedy to pojawil sie Linsey.
-Kazdy z nas ma taki tatuaz i nawet nie proboj sie go pozbyc gdyz moze to sie zle skonczyc -wpatrując sie w moja reke mowil dalej - twoi rodzice nie beda juz na to zwracac uwagi gdyz zalatwilem cala sprawe.Czekam na ciebie wieczorem,mam nadzieje ze sie pojawisz.

Jak szyko sie pojawil tak szybko znikl.Mial tym razem na sobie biala szate i bylem w stanie zobaczyc jego cala twarz.Na oko mial 30 lat i 190cm wzrostu.Byl ogolony ale miał lekka brudke ktora byla koloru czarnego.Jego blond włosy powiewały na wietrze zasłaniając co jakis czas oczy koloru zielonego
..Nie mial blizn ani zmarszczek jednak na jego twarzy mozna bylo zobaczyc wielkie zmeczenie.Po wyjsciu z pokoju rodzice juz nie pytali sie o tatuaz jakby nie pamietali co sie stalo dzis rano.Po sytym sniadaniu wrocilem do pokoju i ciagle siedziąc w domu wykonywalem codzienne czynnosci typu sprzatanie,granie na komputerze czy ogladanie tv.Moj pokoj nie byl taki jak inne.Na scianach mialem wiele plakatow z wojownikami i pare normalnych z filmow.Na tablicy korkowej plan lekcji oraz zapowiedzi najnowszych filmow + mase karteczek.Moje codziennie miejsce pracy skladalo sie z skorzanego krzesla i czarnego biurka z lampka w ksztalcie grzybka.Zbytnio nie dbalem nad wygladem swojego malego pomieszczenia dlatego czesto moje 4konty wygladaly jak wygladaly....
Po ogladnieciu jakiegos filmu w telewizorze ruszylem w strone miejsca spotkania.Stary hangar jak z jakies powiesci stal przedemna otworem.Pewnym krokiem otworzylem stare pordzewiale drzwi i wszedlem do srodka.Linsey juz czekal na mnie.
-Podejdz tu i sluchaj uwaznie - powiedzial tu jakby nas ktos mial podsluchiwac
Ruszylem w jego strone omijając metalowa konstrukcje utrzymujące caly hangar.
-Dzis nauczysz sie czegos o walce i umiejetnosciach przetrwania.Masz tu ksiazke i czytaj.Jak przeczytasz mozesz wracac do domu.
Linsey energicznym ruchem zucil w moja strone stara ksiazke w skorzanej oprawie a nastepnie odszedl w mroku.Czyzby mu nie zalezalo zbytnio na moim treningu? Nie wiem i jak narazie nie jestem chętny sie dowiedziec.Otworzylem ksiazke i zaczalem czytac spis tresci:
1.Kodeks wojownikow zielonego szmaragdu.
2.Sztuki walki w teorii
3.Jak przetrwac nie dajac sie złapać
4.Potrzebne wskazowki dla nowo wybranych
5.Opanowanie daru widzenia duszy
Ksiązka byla bardzo stara i zniszczona.Z pewnoscia pisana ręcznym pismem gdyz mozna bylo dostrzec na niej liczne zawachania piora.Po wczytaniu sie w kodeks zaznaczylem w pamieci pare najwazniejszych praw jakimi kieruje sie kazdy Koracel w swiecie smiertelnikow:
1.Nigdy nie zabijaj bliznego swego lecz szanuj go jak innego dobrego.
2.Uzywaj miecza i umyslu skromnie by w razie potrzeby wykazac pelnie sil.
3.Ujawnienie swojego oblicza blizniemu bedzie zawsze surowo karane
4.Nigdy nie ingeruj w wole Panow Ziemi by nie zaznac ich gniewu
5.Prywatne zycie koracela jest jedynie jego sprawa w jaka nie wolno ingerowac.

Po przeczytaniu wszystkich praw przeszlem na kolejna strone na ktorej widniał text napisany krwia ,,Zabij by sam nie zostac zabitym''.Kolejna wzkazowka ktora miala mi pomoc przetrwac czy glupi text dla zartu? przekonam sie z pewnoscia wkrotce.Ksiazka sama w sobie nie byla dluga lecz posiadala bardzo wiele przydatnych i ciekawych informacji ktore otworzyly mi oczy na nowe warianty walki i przetrwania.Wypadalo by to wszystko teraz wprowadzic zycie jesli oczywiscie Linsey pozwoli.Ale czy to zrobi dowiem sie nastepnej nocy kiedy to nie dam sie znowu zatrzymac z ksiazka w ręku.Wracajac do domu bylem zdziwiony ruchem jaki panowal na ulicach.Wielkie grupki czerwono-błękitnych dusz zastawialy lawki i latarnie.Chcąc wczesniej wrocic postanowilem przejsc tunelem lączącym ulice i szyny kolejowe.W tunelu bylo ciemno i kapala woda lejąca sie z nieszczelnych rur.Wychodząc z tunelu trafilem na dziwna osobe o wygladzie lumpa czy zwyklego pijaczyny.Wpatrywal sie na mnie a jego czarna dusza lekko falowala z kazdym oddechem.Smiał sie mi prosto w twarz nie robiąc zadnego ruchu.Ja zastraszony sytuacja wybieglem szybko z tunelu i szybko dobieglem do domu.Kto to byl?

za-zycia : :
wrz 11 2004 Linsey
Komentarze: 0

Dzisiejsza noc byla spokojna i bez niespodzianek.Postanowilem nie myslec nad tym co sie dzieje wierzac ze wszystko sie samo z czasem wyjasni.
Tak jak wczoraj nie spalem przez wiekszosc nocy.Dzis nie czuje zmeczenia jakbym w ogole nie musial spac...Dzien postanowilem zaczac tak jak zawsze.Po toalecie porannej i ubraniu sie ruszylem na osiedle.Wczorajsze objawy nie zmienily sie.Postanowilem sprawdzic czy jak z tym darem nie przyszly mi jakies inne zdolnosci.
-wzrok mialem ten sam
-sila niestety tez nie wzrosla
-biegalem jak zawsze
-reszta umiejetnosci tez byla taka sama jak zawsze.
Moze ja poprostu dostaje świra? -powiedzialem do siebie cicho.
Dzien mi sie skonczyl normalnie i jak zawsze po paru godzinach rozmow na gg polozylem sie spać.
Zasnalem momentalnie jak jeszcze nigdy.Mialem znowu sen ale tym razem byl to sen oparty na przezyciach z ostatnich dni.Czując na sobie lodowaty powiew powietrza otworzylem oczy.Przed moim lóżkiem stała postac w czarnej pelerynie z glowa pochyloną w dół.Otwierajac oczy calkowicie ujrzalem biala aure tego osobnika,moje zdziwienie bylo nie do opisania.
-Witaj Dragonie.Jestem Linsey.Nie boj sie i nie odzywaj przez chwile.Mamy naprawde bardzo malo czasu wiec bede sie streszczal.Wiem wszystko o twoim dziwnym darze i o zielonym szmaragdzie.Moge ci pomoc zrozumiec i otworzyc oczy na kolejne niespodzianki ale tylko wtedy jesli ty bedziesz tego chcial.Czas dobiega konca dlatego daje ci tylko chwile na namyslenie sie.Nie karze ci opuszczac domu oczywiscie,twoje dotychczasowe zycie bedzie nadal razem z tobą.Namysliles sie juz?
-Rozumiem ze nie ma juz od tego odwrotu?musze zyc z tym darem?
-Tak
Nie okazujac lęku przed jego osobą stanowcza powiedzialem - Ruszajmy w droge.
Linsey trzymajac mnie za ręke powoli sprowadzil mnie na ziemie skacząc z balkonu.Nie potrafil latać a jego umiejetnosci teleportacji jak sie pozniej okazalo byly bardzo wyczerpujące.Po godzinie drogi w pelnym milczeniu doszlismy do starego hangaru ktory byl starannie zabudowany starymi metalowymi płachtami.Moim oczą ukazala sie wielka pusta hala ze starannie wymyta podloga.Blaski księzyca przemykaly sie przez wieksze szpary oswietlając cale pomieszczenie.Cale miejsce posiadalo swoj urok ktory mnie bardzo podniecal i olsniewal.

Weszlismy do srodka.
-Witaj w twoim nowym miejscu treningowym.To tu wlasnie bedziesz sie uczyl podstawowych zdolnosci ktore bedziesz nabywał z czasem.Wszystko wymaga pracy dlatego duzo czasu bedziesz poswiecał treningą.To nie jest film w ktorym zwykly smiertelnik uczy sie walki w 20minut.Jesli bedziesz chcial cos umiec bedziesz musial wykazac sie nie lada chęcia do nauki.Masz jakies pytania? - powiedzial glosno Linsey
Odpowiedzialem -Tak i to wiele.Kim jestes?Co to za szmaragd na moim ciele i czemu widze dziwne aury patrzac na ludzi?
-Jak juz mowilem mam na imie Linsey - Mowiać to sciagnał kaptur - i jestem Korycelem.
-Korycelem?-  spytalem
-My trafieni przez niezwykly szmaragd,dar od wladców ziemi nazywamy siebie Korycelami.Szmaragd na twoim ciele jak juz wspomnialem jest radem od wladcow ktorzy z niewiadomych przyczyc co jakis czas zsyłaja takie niespodzianki z nieba.A wiec nie jestes jedyny.
-Nie? a wiec ile nas jest? - znowu spytalem stanowczo
-Wiem ze taka odpowiedz cie nie bedzie satysfakcjonowac ale odpowiem Sporo.Nikt nie wie ile szmaragdow dotychczas zostalo zeslanych na ziemie.A wiec kontynulując my Korycele dzielimy sie na Wybranych i przypadkowych posiadaczy szmaragdu.To czy ktos jest przypadkowym posiadaczem szmaragdu mozemy poznac po braku  specjalnych umiejetnosci jakie oferuje kamień.Umiejetnosc jaka  posiadasz dostaje kazdy nowy posiadacz kamienia a wiec nie jestes narazie nadzwyczajny.
-A kolory aur jakie widze? czemu ty masz inna aure od pozostalych?
-Hmm - Linsey chwile sie zamyslił - tlumacząc prosto
Czerwono-Blękitne aury posiadaja normalni smiertelnicy
Biale czyli takie jak ja posiadaja  oczyszczeni ktorzy nie maja juz prawa walczyc ani stawac po obojetnej stronie.
Czarne aury sa w posiadaniu zlych Koraceli ktorzy kochaja sie w walce i w zabijaniu
no i oczywiscie Niebieskie aury ktore mozna rozpoznać u pozytywnych wojowników.
-A moja aura?jakiego jest koloru?
-Twoja aura nie ma  koloru gdyz nie wybrales jeszcze drogi ktora chcesz isc.Wiecej wiedzy zdobędziesz z czasem.Teraz niestety musze cie opuscic,czekaj na mnie tutaj jutro o godzinie 23.
-W razie czego jak cie znajde? -cicho przyknalem jednak postaci Linseya juz nie bylo.
Wrocilem do domu z wieloma kolejnymi pytaniami.Byl juz ranek jednak wszyscy w domu jeszcze spali.Postanowilem pujsc do biblioteki i sprobowac nabrac wiecej wiedzy na temat Szmaragdu,Koracelow i Linseya.Niestety moje wysilki poszly na marne.Bibliotekarka wzruszajac tylko ramionami dala mi do zrozumienia ze nie wie o czym mowie.Wiem napewno ze to wszystko to nie byl jakiś glupi sen ktory śni sie co 2 facetowi po kieliszku vodki.Po powrocie do domu wlaczylem pc i postanowilem sprobowac swoich sił przed komputerem.Po 2godzinach szukania znalazlem pare zmianek o czlowieku ktory w telewizji oswiadczyl ze widzi wnętrze czlowieka oraz potrafi widziec 100m w dal.Osoba ta w tajemniczych okolicznosciach zniknela dzien po wpuszczeniu materialu na antene jednej z amerykanskich telewizji.Znalazlem tez pare szkiców Lienseya jako starodawnego Rzymskiego Wojownika ktory walczyl dla usiechy Cezara a potem zniknal zabijajac jak legenda mowi 100 żołnieży.Czyzby to ten sam Linsey ktorego wczoraj poznalem?? coraz wiecej pytań rodzi mi sie w glowie.

za-zycia : :
wrz 10 2004 Czerwono-niebieska aura
Komentarze: 0

Myslicie ze dziwny sen to bylo cos bardzo niezwyklego?to sluchajcie reszte dzisiejszego dnia.

Myslalem ze to bedzie normalny dzien jak zawsze.Wstaje ubieram sie i ide na autobus.
Wchodze i jak zawsze zajmuje miejsce w srodku.Autobus ruszyl a ja popatrzylem sie w przod.
Nie bylem pewny tego co zobaczylem.Osoby w autobusie nie byly juz takie same jak zawsze.Bylem w stanie zobaczyc jakas dziwna aure w kolorze czerwono-błękitnych w okolicach ich brzucha.Dziwne i niewytlumaczalne.Kazdy z nich posiadal taka sama aure ale zachowywali sie normalnie jakby to byl codzienny dzien.
W polowie drogi przerazony popatrzylem na przystanek.Pelno ludzi z taka sama aura i jeden dziwny osobik przemykajacy sie miedzy przystankiem z aura w kolorze bialym?tak bialym.
Podczas powrotu ze szkoly widzialem go jeszcze pare razy jak skaradal sie z dala odemnie.
Obserwowal mnie?czekal na dobry moment? nie wiem..
Wrocilem do domu i zastalem siostre w kuchni.Miala taka sama aure jak reszta ludzi.
Bez slowa wrocilem do swojego pokoju.Teraz siedze i czekam na kolejne dziwne wydarzenia.Juz wiem ze nigdy nie bedzie tak samo...

za-zycia : :
wrz 10 2004 Zniewolony Aniol
Komentarze: 2

Wczoraj mialem dziwny sen,zreszta przez wiekszosc nocy nie spalem.
W moim snie Anioł w bialo-czarnej szacie chcial cos do mnie powiedziec,cos mi przekazac jednak jakas niewidzialna istota ściskala mu gardlo i nie byl w stanie.
Ślad po wczorajszym przedmiocie zostal :ma wyglad malego zielonego szmaragdu.

za-zycia : :
wrz 09 2004 Coś mi mowi ze juz nie bedzie nigdy tak...
Komentarze: 0

Stojąc na balkonie,ogladajac gwiazdy nie bylem swiadomy zagroznia.
Popatrzylem w niebo i zobaczylem jakis obiekt zblizajacy sie w moim kierunku.
Stalem wryty olsniony blaskiem tego obiektu.
Bardzo maly obiekt lecial wprost na mnie,nie wiedzac czy odskoczyc stalem w bezruchu.
Zostalem trafiony.
Dziwny kamien wtopil sie w moje cialo.
Coś mi mowi ze juz nie bedzie nigdy tak samo jak kiedyś....

za-zycia : :